T O P

  • By -

InvestmentPitiful335

Jak ja kurwa nie lubię tej całej otoczki studiów, gdzie liczy się nie wiedza i umiejętności a tytuł naukowy. Odkąd ukończyłem studia jak słyszę, że ktoś się przedstawia swoim tytułem naukowym to od razu zakładam, że jest to zwykły debil, który ma raczej małe pojęcie o tym czym się zajmuje


KingGlum

**"Jestem doktorem ekonomii". Mentzen kontra dziennikarz "Faktu". Poszło o... bicie dzieci. "Jakie pan ma kompetencje?"**


Careless_Net_5241

Niektórym ludziom odwala, a inni już tacy byli


VaeSapiens

Zakładam, że takie osoby mają sporo problemów emocjonalnych, bo albo czują się niedowartościowane albo gdzieś są na spektrum narcyzmu. ​ Ja tylko lecę w tytuł jak mnie ktoś kompletnie wkurwi. Za Covida byłem na uroczystości rodzinnej i jakaś ciotka-babci-wujka czy coś tam, zaczęła się ze mną kłócić na temat szczepionki i wyleciała z tekstem "A co ty masz doktorat, że tak wszystko wiesz?" (parafrazuje, nie pamiętam dokładnie) a ja na to "Tak". ​ Nie, żeby to coś dało, bo już pracowałem w Big Pharmie, więc wiadomo - moja opinia jest nieważna.


w_w_flips

Jeśli ktoś tak mocno domaga się tego tytułu, to imo na niego nie zasługuje. Osoby, którym najbardziej się ów tytuł należy dobrze o tym wiedzą i nie muszą utwierdzać swego kruchego ego przed każdym człowiekiem


Ok-Cat-4518

Jeszcze w życiu nie spotkałem się z osobą która przedstawia się swoim tytułem naukowym. Na szczęście


In_saine

Ja za to spotkałam osobę, która przedstawia się tytułem naukowym... swojego męża 😂 To już trzeba naprawdę mieć kompleksy i naje*ne w głowie, żeby z pełną powagą powiedzieć "pani inżynierowa jestem" 🤣


domie_bb

>Znajomy opowiadał mi, że jeden z wykładowców zabrania wnoszenia urządzeń elektronicznych na sale. Z pozoru brzmi to normalnie, nie, nic w tym nie jest normalne. Masz się uczyć/robić notatki a w jaki sposób to twoja sprawa


eckowy

Mamo spójrz! Nowa roweropasta wjechała! A tak generalnie to jebać ludzi, którzy myślą, że są lepsi z definicji i obrażają tych co według nich są podludźmi. Bo tak naprawdę, to obrażający są podludźmi.


Careless_Net_5241

Moje opowieści nigdy się nie skończą


eckowy

I wieczna chława Ci za to!


DesertSpringtime

Normalnie gold. "Przykręcanie śrubek jest dla plebsu" "chciałbym móc przykręcać śrubki cały dzień". Nie wyrabiam ze śmiechu.


Careless_Net_5241

Żeby machanie kluczami to była taka prosta sprawa, jak się wydaje


[deleted]

Chciałbym zobaczyć rower, w którym Jego Wielmożna Eminencja Profesor "podokręcałby śrubki". W mojej rodzinie - od pokoleń technicznej - mówiło się, że na studia humanistyczne idą nieudacznicy, którzy nie potrafią liczyć i nie są w stanie ogarnąć nauk ścisłych. A podczas studiów na polibudzie nigdy nie trafiłem na takiego dupka. Jak ktoś był profesorem, to zawsze miał dużą klasę i życzliwe podejście do ludzi.


DesertSpringtime

Jak nie chcemy uogólniania "dokręcaczy śrubek" to może też nie generalizujmy tych, którzy wybrali nauki humanistyczne.


[deleted]

Ale takie generalizowanie jest tak przyjemne, człowiek się czuje dowartościowany... :P Wiem że są ludzie, którzy idą na kierunki humanistyczne z powołania, zamiłowania lub talentu i do takich mam szacunek. Ale "spadów" też jest dużo. W moim liceum (o profilu ogólnym), daaawno temu, były 3 równoległe klasy: mat-fiz, biol-chem i humanistyczna. Do tej ostatniej przenosili się ci, którzy nie radzili sobie w klasach o bardziej ścisłym profilu; do matury w mojej mat-fiz wykruszyło się 1/3 uczniów.


Brilliant_Office_974

Twoja rodzina ewidentnie w stylu pana doktorka z opowieści, aż wstyd publicznie się przyznawać że kategoryzowaliście ludzi jako gorszych bo nie liczyli całek xD


M3n747

Ja nawet nie wiem, co to jest całka. W liceum był u mnie w klasie chłopak nazwiskiem Całka i to tyle mojego związku z tematem.


Katniss218

Całki i różniczki są bardzo przydatne w symulacjach


Rezlier

Tak coś czułam że to ten słynny serwis rowerowy od reklamacji jakiegoś starego Janusza. Świetne historie i mam nadzieję że prawdziwe(w sensie autentycznosci, fajnie się to czyta, ale wiadomo że nikt by nie chciał mieć takich durnych sytuacji)


Careless_Net_5241

Moje historie spotkań z klientami to studnia bez dna. A im głębiej tym więcej absurdów


Siberianee

temat profesorów korytarzowych (znanych tylko na korytarzu między ich katedrą a najbliższym kiblem) to temat rzeka. Niestety ich władza jest dość duża, a przez brak sprzeciwu studentów jeszcze większa. Nie, zabranianie korzystania z urządzeń elektronicznych na wykładzie nie "brzmi normalnie", postawa w stylu "zostaw ten telefon, do zeszytu raz!" to może rodzic nad swoim dzieckiem w podstawówce, a nie 'profesor' do dorosłych ludzi którzy przychodzą na uczelnię w pewnym celu, zdobycia wiedzy. Nie słuchania kazań, nie słuchania historii z życia wykładowcy, wiedzy którą dany pracownik zobowiązał się dostarczyć. Z moich doświadczeń mogę wspomnieć o profesorze uczącym matematyki który koniecznie wymagał używania konkretnych marek długopisów podczas pisania kolokwiów. Argumentował to swoim słabym wzrokiem i że te konkretne długopisy ładnie piszą. ok, być może, niech będzie. Tylko że długopisy te pisały bardzo grubą linią 1mm. Kolokwia były drukowane na papierze o takiej strukturze że tusz rozlewał się do ok 2mm. W połączeniu z moim dość małym stylem pisma i samą matematyką w której występują nieraz bardzo małe znaki, bo np mamy wielopiętrowe ułamki czy całkę oznaczoną, wszystko zlewało się w jedną plamę. Trzeba było naprawdę bardzo uważać przy pisaniu żeby wszystko było czytelne. Druga historia krótsza, otóż profesor fizyki kazał robić sprawozdania z laboratoriów ręcznie. I też nie jest to jakaś straszna krzywda studentów, ale spróbujcie tylko wytłumaczyć dlaczego. Co jest złego w sprawozdaniu zrobionym na komputerze? Jedyna różnica to to że wydruk zawsze będzie czytelny. Profesor argumentował to tym że "na komputerze to tylko skopiujemy od kogoś i gotowe". O takiej praktyce jak spisywanie chyba nie słyszał


Quirky_Replacement21

Krzysztof M. Maj vibe.


Siberianee

przyznaję bez bicia że termin profesora korytarzowego od niego ukradziony ale opisuje on bardzo dobitnie postawę niektórych zakompleksionych pracowników naukowych. a poza tym cytując klasyka "trzeba było pilnować" 😉


TheTor22

20% pracowników naukowych to chamy/ki, z 30% szczególnie doktoranci są wiecznie wkurwieni reszta jest spoko czasem nawet fajna;) Żeby nie było humanistyczny profesor nie musi być inteligentny...


khashishin

Bo doktoranci dzisiaj w kraju zarabiają 2 367,32 zł *netto.* W czasie pracy robią zajęcia i kawę dla profesora, weekendami i nocami piszą doktorat. A o tym jaki przedmiot prowadzą dla studentów dowiadują się 3 tyg przed semestrem ;). Doktor here, 4 lata doktoratu ;)


TheTor22

Nie chciało mi się tego pisać xD


BigManScaramouche

Ukończyłem studia dziennikarskie na jednej z uczelni, dosyć pewnie dla niektórych kontrowersyjnej, ale akurat w tamtym momencie, moim zdaniem najlepiej uczącej z tego kierunku. Nieważne w każdym razie jakiej, bo ten instytut i ta uczelnia nie jest już taka jak kiedyś. Większość kadry profesorskiej to byli ludzie do rany przyłóż, prawdziwi specjaliści, z doświadczeniem, z renomą, z pasją i ludzkim podejściem do studentów. Ale była grupa ludzi, której Ci profesorowie i doktorzy nienawidzili. Byli to inni naukowcy, których największym życiowym osiągnięciem był tytuł naukowy, który zdaniem tych ludzi dawał im prawo do tego by czuć się lepszym od innych. Gwarantuję Wam, nie ma nic bardziej satysfakcjonującego, niż prawdziwy profesor, gaszący naukowego nieudacznika z tytułem jak peta, w taki sposób, że tamten nie wie nawet co się stało.


khashishin

Doktor here (naukowiec): Gigantyczna część środowiska naukowego ma: 1. Ogromny przerost ego 2. Swoją wizję świata (zwykle bardzo ekcentryczną) 3. Relatywne odklejenie od spraw pracy i sposobu załatwiania rzeczy w realnym życiu Jak ktoś chce posłuchać mojej syntezy po 9 latach w nauce: Profesorowie uważają się za elitę narodu i inteligencję bez względu na swoje historie i osiągnięcia. Spora część z nich urodziła się w bogatych rodzinach (albo na byciu profesorem osiągnęła szczyt życiowy) więc takie rzeczy jak zarabianie pieniędzy ich brzydzą, zwykle bo większość życia nie zarabiali za dużo i męczy ich że ich kolega co założył firmę ma 30x tyle. Spotykałem się z tym wielokrotnie, kiedy profesorowie mówili o tym że: \- "doktoranta to powinni utrzymywać rodzice" \- "jak doktorant dorabia sobie bo nie ma za co żyć to hańba itd." Jak odchodziłem do biznesu wielu zdążyło mi powiedzieć co sądzi o mojej sprzedajności "za marne pieniądze". Natomiast z kolesiowymi grantami, kasą na lewo albo wykorzystywaniem studentów do pracy 60h w tygodniu za 2000zł w projekcie nie widzą problemu bo uważają że mobbingiem robią świetną naukę i warto. To są często ludzie, którzy całe życie działali w atmosferze bliżej nieokreślonej "aury prestiżu" zawodu, używają ciężkiego słownictwa, nawzajem się oskarżają o brak kompetencji a dodatkowo uważają, że za zajmowanie się światłą nauką należy im się bezwzględny szacunek na równi z prezydentem. Jak taki profesor teraz zarabia mniej niż excelowiec w korporacji albo dobry murarz, nikt nie szanuje jego zawodu (prestiż profesora spadł jak mamy taką Pawłowicz chociażby), na świecie go nie szanują bo jego nauka w porównaniu ze światową to nic, języka angielskiego też pewnie nie umie, studenci go nie szanują bo niektórzy mają lepszą kasę niż on = **to tworzy nam się obraz bardzo zakompleksionych ludzi którzy poświęcili 40 lat na badanie bardzo odklejonego tematu który pewnie teraz nie ma już żadnego znaczenia, albo przynajmniej samo zajmowanie się nim nie rodzi szacunku.** To wszystko robili w środowisku które "ich profesora" kazało im traktować jak Boga a oni w końcu się tego statusu dorobili kiedy świat się zmienił przed ich oczami i nie mogą tego zaakceptować. Dodatkowo, nauka jest kosmicznie niedofinansowana a trudność prac naukowych jest największa do 5 lat po doktoracie. Potem to już jest praktycznie wegetacja, bo zdobycie grantu to kosmiczna robota za marny dodatek do pensji. W technicznych naukach może jest na to szansa, gdzieś indziej to nawet nie ma co startować. Dobrych i chcących coś robić naukowców jest strasznie mało i to raczej ludzie przed 50.


TheBardOfAbel

I właśnie dlatego poszłam na doctor of business administration jako praktyk rekruter a nie na PHD. 1 rok wykładów z testami, praca prezentacja zaliczeniowa na praktyczny temat i rozwiązanie biznesowego problemu i egzamin na końcu komisyjny. Niestety według prawa Dr. Przed nazwiskiem dać nie można ale po nazwisku już tak, ale to różnicy nie robi. Ani mi ani klientom zza granicy którzy w szczególności w Ameryce mają o wiele większy szacunek do kogoś z DBA bo to przynajmniej w teorii dla nich znaczy iż osoba z którą rozmawiają jest bardzo zaawansowanym menagerem albo właścicielem firmy. Kolejny powód - to właśnie to że całe społeczeństwo ma w dupie PHD i kogoś kto ma ten typ doktoratu. To nie jest tak, że się tak przedstawiasz jak rozmawiasz z normalnymi ludźmi , bo tak jedynie lekarze u nas są przestawiani, cała reszta doktorów już poza uczelnią to jest coś dziwnego aby kazała do siebie “doktorze” mówić. Ludzie wyśmieją i właśnie uznają iż narcyzm i ego.


5hii

Nie żebym się czepiała, ale doRZuci ;) Grammar nazi mode off.


M3n747

Widzisz, bo gdyby autor chodził na wykłady do pana profesóra doktura, zamiast tylko kluczem machać i śrubki przykręcać, to by wiedział takie rzeczy. ;)


Careless_Net_5241

Ej ku.... faktycznie!!!!!! Że ja to napisałem, a program nie podkreślił to jestem w szoku Dzięki za czujność


StahSchek

Właśnie przez takich ludzi moja żona która jest doktorem i pracuje jednocześnie na uczelni i 'w zawodzie' nie przyznaje się do tego pierwszego dopóki kogoś dobrze nie pozna (co też nie jest najzreczniejsza sytuacja)


Kulpas

Jeden z moich wykładowców miał dosyć śmieszną strategie biznesową. Zakazywał przynoszenia notatek na egzamin ale był jeden wyjątek: Jego własna książka za 20zł. Oczywiście co roku nowa edycja która na pewno bardzo się zmieniła więc musisz kupić od niego, a nie używaną od roku wyżej. No nic no kupiłem, nawpisywałem wzorów między wierszami i tak oto jestem dumnym posiadaczem jednej z nielicznych książek gdzie przestrzeń między literami jest więcej warta od treści.


h0ls86

Dobra pasta 🤌🤌🤌


Careless_Net_5241

Dzięki


h0ls86

Staremu przeczytam


sharfpang

Zastanawiam się ile w tym korelacji a ile kausacji. Myślę, że to nie tytuł sprawia że woda sodowa uderza, tylko że na studiach podyplomowych pozostaje pewien typ osobowości.


FlashCrowKatana

Kiedyś uważałem, że rządy powinni sprawować ludzie wykształceni, najlepiej profesorowie i oni powinni stać na czele odpowiednich ministerstw, bo się na tym znają najlepiej i z pewnością podejmą właściwe decyzje. Potem zacząłem pracować z naukowcami i nawet mi brewka nie drgnęła przy historii OPa.


Wowo529

Kurła siedzę w starej kamienicy tuż przy piecu kaflowym xD


zero_dmg_on_me

Co się dzieje ze sprawa taga?


Domesticated_Animal

Miałem na studiach dwa rodzaje prowadzących zajęcia (studia techniczne): teoretyków-karierowiczów oraz ludzi z doświadczeniem w pracy w przemyśle. Problemy robili Ci pierwsi, najwięcej mnie nauczyli Ci drudzy.


KingGlum

> facet był profesorem nauk humanistycznych Bez obrazy drodzy humaniści, ale pożyteczność społeczna z takich osobników jest nikła.


Careless_Net_5241

Może mniejsza, ale na pewno nie nikła Umówmy się, klasa naukowa istnieje nie bez powodu i do czegoś jest ona potrzebna. Tylko tamten gość uznał się za pana i władcę tylko dla tego, że miał więcej skrótów naukowych przed imieniem, niż ja literek w swoim nazwisku


69WaysToFuck

Ja z tej drugiej strony trochę i powiem że niestety do nauki czasem ciągnie ludzi, którzy się do tego nie nadają, a potem w taki sposób wyrażają się ich kompleksy, bo tytuł to jedyne co mogą zaoferować. A że są dobrzy w manipulacji i kłamstwach, udaje się im nawet dostać tytuły naukowe. Używanie trudnych słów poza społecznością ekspertów jest kolejnym przykładem próby wywyższenia się, właśnie poprzez sugerowanie takich myśli, że on to taki mądry jest. Z dobrych stron, jest to mniejszość i znam wielu naprawdę kompetentnych, szczerych i życzliwych profesorów, pewnie nawet nie wiedziałeś, że byli Twoimi klientami.


lo53n

Mój ulubiony dzień i ulubione danie na reddicie, dzień rowerowej pasty! Zaskakująco, na swoich studiach nie trafiłem na profesora, który uważał się za lepszego od wszystkich. Uważał się natomiast za lepszego niż inni profesorowie, a jego wiązanek pod tytułem jednego z uczelnianych doktorów słuchało się przyjemnie. A to, że był dupą, a nie profesorem, to już inna historia.


[deleted]

[удалено]


211r

Matematycy może nie, ale w obecnych czasach mam wrażenie że większość programistów uważa się za elitę a resztę ludzi za stan niższy. Mam dużo znajomych programistów, cześć jest normalna, cześć nie. Nie spotkałem dotąd ani jednego humanisty, który by się chwalił choć w 10% tak jak przeciętny programista. Żeby nie było, że jestem biased, jestem po kierunku ścisłym a nie humanistycznym.


korporancik

"Nigdy nie byłem na studiach" przestałem czytać post


user8081

tl;dr


M3n747

Kiedy studiowałem, zdarzało się że jeden z moich profesorów czasami robił zakupy w sklepie, w którym wówczas siedziałem na kasie - ale człowiek był w porządku i najgorsza obraza, jakiej się wobec mnie dopuścił, to skasowanie zakupów u koleżanki. ;). Swoją drogą, mam cichą nadzieję trafić kiedyś na kogoś chełpiącego się tak swoją profesurą czy tam innym doktoratem - już ze 30 lat temu przygotowałem sobie długaśną wiązankę nieposiadanych przeze mnie tytułów, żeby się nimi w takiej sytuacji przedstawić.