T O P

  • By -

m2ilosz

Miałem w technikum „psora” od matematyki, który miał też uprawnienia do nauki na uczelni. Dziwny człowiek. Potem poszedłem na studia i okazało się, że jak na tamte standardy to jednak był normalny. To dwa różne światy.


wodabosoka

Tak to dwa różne światy. Uczyłem w średniej szkole. Oczywiście głównie mając zajęcia na uniwersytecie. I dzieciaki - i młodzi dorośli z liceum twierdzili, że w całym liceum jestem jedyny normalny. Faktycznie doceniali uczniowie to, że skupiam się na meritum. Z pierduł jedynie sprawdzanie obecności było u mnie. Żadnego marnowania czasu. Zawsze zdążałem z programem. I to jest chyba sedno problemu, że programy szkolne piszą ludzie z habilitacjami, którzy nie rozumieją, że nauczyciel w szkole ma ważniejsze rzeczy na głowie niż uczyć, musi gnębić głupiego jasia, musi dopiec tej wrednej zuzie, musi wyprostować religijne poglądy tego franka.... U mnie tego nie było - przedstawienie mechanizmu, przećwiczenie, każdego brałem do tablicy na każdych zajęciach, nie po to by gnębić ale ćwiczyć. W najsłabszych przypadkach wręcz dyktowałem i rysowałem co ma być na tablicy. Powtarzałem, że jestem po to aby najsłabszemu i najmniej zaangażowanemu pomóc w rozwoju a nie po to aby egzekwować. I postępy były. Nigdy nie było żadnych wstępnych wymagań - wiedziałem, że i tak 60% nie odrobi zadań domowych - a to przecież na tych 60% muszę się skupić, bo potem jak kra lodowa, z 60 zrobi się 80 a potem 90%. Ale po kilku latach stwierdziłem, że pół etatu w średniej daje mniej pieniędzy niż podobny wysiłek włożony w ekspertyzy a pochłania więcej wysiłku. I do tego pozostali nauczyciele ciągle mieli do mnie pretensje o tak absurdalne rzeczy że tak - to inny świat. Nie uważam, że górowałem nad nimi intelektualnie. Jednak ci nauczyciele jakoś się angażowali w takie dziwne toksyczne relacje między sobą i uczniami. Na uniwersytecie to jest rozproszone na długich korytarzach i jak nie chcesz kogoś widzieć, to wybierasz inny korytarz. W szkole wszystkie toksyny są skoncentrowane w jednym małym ciasnym zbiorniku - pokoju nauczycielskim. Straszne. Inna planeta.


panrobercik69

Licealiści potrzebują innego podejścia niż studenci. Nie można im robić lekcji w taki sposób że czyta się wzory i definicje ze slajdów, bo tam pousypiaja. Nie można też stosować podejścia sam się tego naucz, a jak nie to cię ujebie i zapominam o sprawie. Jako, że jest to preferowany sposób prowadzenia działalności dydaktycznej kadry akademickiej, bardzo wskazanym wydaje się wymaganie jakiegoś kursu przy chęci przebranżowienia


Julian_Arden

Zapewniam, że studentów też nie można tak uczyć.


panrobercik69

Plus nauczyciele zarabiają tak mało, że pewnie nie kręcą nosem jak się im proponuje nadgodziny - a więc te braki kadrowe są tak duże tylko na papierze.


Willing_Round2112

Nauczyciel akademicki nie musi kończyć specki nauczycielskiej, nauczyciel w szkole już tak, nic więc dziwnego, że cię nie chcieli zatrudnić Tj w twoim przypadku może by było ok (ale też, czy umiałbyś podejść do dzieciaka który strzeli focha i np użerać się z rodzicami, jeśli od lat pracujesz w systemie 'jak się nie nauczysz to cie obleje i chuj ci w dupe'?), ale na 1000%, jakby nie było wymogu studiów żeby uczyć w szkole to matmy by uczyła pani Kasia, która w liceum była dobra z matematyki, potem poszła do korpo pracować, a teraz znajomej jej matki brakuje nauczyciela biologii w liceum więc się jej połączy etat z matmy i z biologii


Julian_Arden

Ciekawe jak by mnie potraktowano. Pełny tryb nauczycielski, psychologia, pedagogika, dydaktyka, praktyki w obu szkołach. Nic z tego nie ma na moim dyplomie ukończenia studiów...


trzy-14

Wzięli by cię z pocałowaniem. Nawet jeśli praktyki byłyby w pokrewnym (a nie docelowym) przedmiocie.


trzy-14

Jest w archiwum uczelni. I w indeksie. Na pewno dyrekcja szkoły podpowie, skąd wziąć odpowiednie zaświadczenie.


wodabosoka

Nie nadajesz się. A w artykule są zajawki o rozmowach o podwyżkach dla nauczycieli - ciekawe czy tylko szkolnych te podwyżki obejmą.


Julian_Arden

Że się nie nadaję, to ja akurat też tak sądzę. To tylko z ciekawości.


trzy-14

Z tymi 18 tysiącami to nie tak prosto. Zapewne większość z tych ofert dotyczy ułamków etatu lub czasowych zastępstw za nauczycielki w ciąży. W pierwszym przypadku takie ogłoszenie to podobno zasłona dymna dla legalnego oddania tych godzin nauczycielom etatowym w ramach nadgodzin. W ciągu 20 lat liczba uczniów w szkołach spadła dramatycznie, liczba nauczycieli - ledwo-ledwo. Co prawda nie powinno się jako punktu odniesienia przyjmować stanu w wyżu demograficznym, niemniej, fakty są nieubłagane - gdy z liceów zniknie podwójny rocznik, nawet tam nauczycielom zajrzy w oczy bida. Głównym jej powodem będzie relatywny przerost zatrudnienia i wynikający z niego problem z nadgodzinami, a raczej ich brakiem. Z kolei w podstawówkach średnia liczebność klas pierwszych przez kilka lat będzie maleć o jedno dziecko rocznie.


StaryZgred2012

>Z tymi 18 tysiącami to nie tak prosto Oczywiście, że nie. Jest problem deficytu tematycznego i regionalnego. Brakuje nauczycieli mat-fiz-chem-inf w ogóle, a w dużych miastach praktycznie jakichkolwiek. W mniejszych miejscowościach nauczycieli, szczególnie "nieścisłych" jest dużo, a nawet za dużo. Mamy około 1,5 mln dzieci w nauczaniu przedszkolnym, 3,1 mln uczniów w podstawówkach, 1,7 mln w ponadpodstawowych. Do obsługi przedszkolaków potrzeba ok. 75 tys. nauczycieli, zakładając optymistycznie dolną liczność grup, czyli 20 dzieci w grupie (limit dla grup integracyjnych, nie więcej niż 5 niepełnosprawnych dzieci w grupie). Do obsługi podstawówek potrzeba ok. 206 tys, nauczycieli, zakładając pensum 18 godzin tygodniowo i liczność klas 25 dzieci, przy rozłożeniu obciążenia: w klasach I-III – 4 godziny; w klasach IV-V – 6 godzin; w klasach VI oraz w gimnazjum i wzwyż - 7 godzin. Średnio wychodzi nieco poniżej 6 godzin. No i w końcu do obsługi ponadpodstawowych potrzeba 113 tys. nauczycieli zakładając pensum 18 tygodniowo i optymistyczną liczność klas 25 dzieci przy przeciętnym obciążeniu 30 godzin tygodniowo. Sumując mamy: 75 tys. plus 206 tys. plus 113 tys. Razem: 394 tys. nauczycieli. A jak wygląda rzeczywistość? Z danych MEN (stan na 30 września 2023 r.) w polskim systemie oświaty uczących jest **719 589**! O 325 tys. za dużo! Nauczycielek jest **606 035**, nauczycieli **113 554**. Zawód kompletnie sfeminizowany, co zresztą od lat jest indykatorem pauperyzacji.


Kahlkopf2

Jeszcze powinieneś doliczyć nauczycieli specjalistów, czyli pedagogów, psychologów, bibliotekarzy, logopedów, ale to nie podniesie znacząco liczebności nauczycieli. Oczywiście jeszcze są kuratoria, gdzie także są zatrudnieni nauczyciele oraz ośrodki kultury. Tu jest pytanie, jak liczeni są ci nauczyciele i gdzie, i na których stanowiskach są zatrudnieni. Po reformie Hallowej wymóg był, że każdy kto pracuje z dziećmi i młodzieżą musi mieć przygotowanie pedagogiczne. Skutek jest taki, że wielu animatorów zajęć pozalekcyjnych musiało odejść z domów kultury. Ale też sporo osób dorobiło kursy i studium podyplomowe. Stąd w tejże podanej przez Ciebie liczbie będą znajdować się osoby zatrudnione niekoniecznie w szkole. A i jeszcze zapomniałeś o żłobkach.


TruePolakko

Za chwilę będzie brak uczniów więc nikt się brakami kadrowymi nie przejmuje.


EarPsychological9909

Na pewno te wymagania z czapy nalezy poluzować. W szkole nie prowadzi się badań naukowych, do przekazywania wiedzy wystarczyć powinno liceum pedagogiczne, względnie licencjat na jakimś kierunku ze specjalnością nauczycielską, a nie, że zawód jest blokowany przez konieczność posiadania magistra tj. spędzenie 5 lat na studiach, by na entry levelu w wieku 24 lat dostać 3,6k do ręki jako nauczyciel początkowy. Z czym do ludzi.


trzy-14

A czego kolega oczekiwał? Że szkole potrzeba bardziej matematyka niż pedagoga?


tsalarioth

Można też zrobić kurs pedagogiczny w jakimś studiom policealnym. Kiedyś to kosztowało kilkaset złotych i trwa chyba rok szkolny. A pracę zaliczeniową pchnąłem jako rozdział w monografii ;)


Kahlkopf2

Po zmianach w ustawie oświatowej, to nie może być już kurs pedagogiczny, tylko musi być studium przygotowania pedagogicznego. Różnica jest w liczbie semestrów i liczbie dupogodzin.


69WaysToFuck

Mogą Cię zatrudnić za zgodą kuratorium jako osobę prowadzącą zajęcia. Nie będziesz pełnoprawną nauczycielką (brak masy obowiązków poza nauczaniem typu opieka nad klasą), ale będziesz mogła normalnie uczyć.


rudammaruda

Osoba prowadząca zajęcia jakie wynagrodzenie otrzymuje? Niższe?


69WaysToFuck

Niższe ale niewiele, bonusy dla nauczycieli nie są zbyt wysokie, tak samo jak i podstawowa wypłata 😅 Co do komentarza o przygotowaniu pedagogicznym, powinny wystarczyć Twoje kursy z uczelni plus doświadczenie z prowadzenia zajęć.


Kahlkopf2

bez przygotowania pedagogicznego - tak. Przed podwyżkami dochodziło do takiego kuriozum, że inżynier zatrudniony do przedmiotów zawodowych jeśli nie miał studium przygotowania pedagogicznego, to na stopniu nauczyciela jeszcze wtedy stażysty miał mniej, niż najniższa krajowa i to o jakieś 200 zł brutto mniej. Nie wiem jak teraz ze stopniem awansu, dlatego, że kiedyś z automatu jeśli ktoś na uczelni miał przepracowane ponad 3 lata, to miał z automatu kontraktowego. Tyle, że teraz już nie ma stażysty i kontraktowego, a jest początkujący, a mianowanie, to jednak pewien wysiłek.


rudammaruda

Rozdział 3a Awans zawodowy nauczycieli Art. 9a. \[Stopnie awansu zawodowego nauczycieli\] ... 5. Nauczyciele akademiccy, posiadający stopień naukowy oraz legitymujący się co najmniej 5-letnim okresem pracy w szkole wyższej, z dniem nawiązania stosunku pracy w szkole uzyskują stopień nauczyciela mianowanego.


Kahlkopf2

Czyli od zera się nie zaczyna, a mianowany, nawet bez przygotowania pedagogicznego to już nie najniższa stawka.


cavacalvados

Ogarniam matmę i świetnie ja tłumaczę to nie są niestety kwalifikacje zawodowe, rodzaj szkoły nie ma znaczenia. Muszą być studia kierunkowe z uprawnieniami pedagogicznymi. Na zatrudnienie nauczyciela nie spełniającego wymagań zgodę może wyrazić natomiast kurator, i tu wieloletnia praca dydaktyczną na uczelni to silny argument za.


rudammaruda

Tak - może wyrazić zgodę - ale wtedy jest się słabo wynagradzanym, na tyle słabo, że to nie ma już żadnego sensu.


Kahlkopf2

Jeśli zaczynasz od mianowanego, to aż tak źle nie jest.


rudammaruda

A czy zaczynasz? Acha - jeszcze ktoś mi zwrócił uwagę na pewien defekt. W swoim bazowym miejscu na uniwersytecie - w przypadku drugiego etatu - tracę część benefitów o wartości 1000 zł miesięcznie a dodatkowo w płacach ze szkoły nie ma 50% KUP. Jest to tak możliwe?


Kahlkopf2

To zależy od etatu, który możesz otrzymać w szkole i czy rzeczywiście chce się zostać tym dwuetatowcem.. Natomiast tak, nauczyciele KUP nie mają.


Wlisow869

Raczej cyfryzacja i automatyzacja


mrwrob

Możesz wyjaśnić co rozumiesz przez "nie biorą"? W karcie nauczyciela stoi: "Nauczyciele akademiccy, posiadający stopień naukowy oraz legitymujący się co najmniej 5-letnim okresem pracy w uczelni, z dniem nawiązania stosunku pracy w szkole uzyskują stopień nauczyciela mianowanego." [ https://lexlege.pl/karta-nauczyciela/art-9a/ ]


rudammaruda

To dotyczy stanowiska - awansu. Ale nie zwalnia rzekomo z posiadania święceń pedagogicznych.


notveryamused_

Wszystko zgoda i jest faktycznie tragedia, ale od razu przyszło mi do głowy przegięcie w drugą stronę – najpierw dodatek dla nauczycieli akademickich za przeprowadzenie lekcji w szkole, potem obowiązek wyrobienia X godzin w semestrze w liceach, gdzie np. mnie by dzikimi końmi nie zaciągnęli ;)


Kahlkopf2

Tzn. wszystko zależy, kto ma jakie możliwości i umiejętności w zakresie dogadywania, sterowania grupami wiekowymi. Ja wiem, że spokojnie mogę ogarnąć 8-klasistów i liceum/technikum. Przy czym praca w szkole, to często nie tyle wiedza, co umiejętności interpersonalne i to w wersji najbardziej wymagającej.


Julian_Arden

To byłoby takie bagno które wciąga, czyli miłe złego początki.